Ja, Mama. Z pewnością podobna do milionów innych mam
na świecie, nie wyróżniająca się niczym szczególnym. Czasami narzekam,
że mam za dużo obowiązków, ale staram się, by nie zabrakło mi czasu dla
Pierworodnego, bez którego życie straciłoby sens.
Ja, Małżonka. Zaślubiona Zaślubionemu. Para z nas
idealna: ja wszystko potrafię zepsuć, On wszystko naprawi. I choć czasem
narzekam, jak to mi źle, to bez Niego życie nie byłoby życiem.
Ja, MaMałżonka, wciąż szukam czarodziejskiej
różdżki, której dotknięcie na zawsze przemieni mnie w rozsądną,
odpowiedzialną osobę, żyjącą pełnią życia i odnoszącą sukces za
sukcesem. Tylko czy ja przypadkiem nie jestem już rozsądna i
odpowiedzialna, na swój sposób? A także nieco zwariowana, szalona? Po
prostu jestem jedną z tych osób, które potrzebują szaleństwa i magii.
A zatem może już posiadam czarodziejską różdżkę?
Czarodziejskie różdżki dotykają mnie co dzień, ukryte wśród
zwyczajnych zdarzeń: idealny mąż, pierwsze słowo dziecka, pierwszy
dziecka buziak w policzek, pierwszy niezdarnie wykonany rysunek, wieczór
spędzony w dobrym towarzystwie, niespodziewany a szczery komplement,
kwitnące kwiaty na parapecie, choć nie mam do nich ręki, własnoręcznie
przygotowany obiad, który wszystkim smakuje,..
Wszystko może mieć moc uzdrowienia. I ma.
A zatem ja, MaMałżonka, tak bardzo nieidealna, bez talentu, wiecznie marudząca, obgryzająca paznokcie (a fuj!!) kobieta, jestem posiadaczką jednego cudownego Dziecka i jednego dzieciątka noszonego pod serduszkiem, jednego idealnego Męża i jednej czarodziejskiej różdżki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz