środa, 1 stycznia 2014

..::1: Nowy początek::..

   10.. 9.. 8.. (..) 3.. 2.. 1..
   Szczęśliwego Nowego Roku 2014!!
   No i stało się! Kolejny rok za nami, a przed nami kolejne wyzwania, jakie stawia 2014 rok.
   Z racji mojego stanu i samopoczucia tegorocznego Sylwestra spędzam wraz z moimi Mężczyznami na tzw. "owczej wyspie", a mianowicie w domowych pieleszach, w pościeli w biało-czarne owieczki, z kieliszkiem szampana bezalkoholowego w ręku.
   Ponieważ najmłodszy członek rodziny, którego noszę pod serduszkiem, i tak nie daje mi spać, to pokuszę się o podsumowanie roku 2013.
Podsumowanie roku 2013:
  • Styczeń - grypa dopadła całą naszą trójcę. Najpierw ja złapałam jakiegoś wirusa w pracy, potem zaraziłam nim Pierworodnego, a na końcu rozłożył się Zaślubiony. Ten rok zdecydowanie źle się dla nas zaczął. Na dodatek ściągnęli mnie do pracy na L4, bo ponoć ustalili jakieś ważne spotkanie, na którym muszę być. Osobiście uważam, że moja obecność była zbędna, no ale czego się nie robi dla swojego "ukochanego" szefa?
  • Luty - nie przypominam sobie, bo coś ważnego wydarzyło się w lutym. Może po prostu praca i domowe obowiązki pochłonęły nas bez reszty?
  • Marzec - skończyłam kolejny rok swojego życia. W dzień moich urodzin Babcia trafiła do szpitala i już chyba wszyscy myśleliśmy, że z tego nie wyjdzie. Jednakże Bóg dał, że wszystko skończyło się dobrze. Wszystko, prócz kontaktów z rodziną, które zdecydowanie się popsuły. Nie mogę powiedzieć, że choroba Babci nas podzieliła, bo wówczas wyszłoby na to, że to przez Babcię jest jak jest. Ale każdy pokazał swoje prawdziwe oblicze i to, na co go stać.
  • Kwiecień - a może by tak powiększyć rodzinę? Starania czas zacząć.
  • Maj -wynik testu negatywny. Cóż, Zaślubiony chyba za mało się stara.
  • Czerwiec - nasza trzecia rocznica ślubu i jednocześnie czwarta rocznica zaręczyn. Zaślubiony kazał być gotowy na konkretną godzinę i  "porwał" mnie do wykwintnej restauracji. Narzekać nie mogę, bo było bardzo romantycznie i przede wszystkim nieoczekiwania (na przygotowanie dał mi raptem pół godziny! co to jest dla kobiety??!!), ale na piątą rocznicę ślubu to ja coś zorganizuję. Może jakiś wyjazd? Niech będzie jeszcze bardziej romantycznie.
  • Lipiec - wynik testu pozytywny! Znów pod serduszkiem noszę maleństwo! Moje marzenie się spełniło. Moje, bo nie do końca jestem pewna myśli i uczuć Zaślubionego, ale chyba za późno na inny scenariusz. Mam nadzieję, że tym razem będzie dziewczynka. Zaślubiony chyba wolałby chłopca, kolejnego.
  • Sierpień - znalazłam działkę, którą ewentualnie moglibyśmy wziąć pod uwagę i zakupić. Zaślubiony trochę do niej negatywnie nastawiony, ale przecież mamy tylko jechać ją obejrzeć. Nikt nie karze Mu jej od razu kupować. Po oględzinach mina zdecydowanie Mu się poprawiła. Ja nie jestem jednak w 100% przekonana, jednakże to chyba już będzie to.
  • Wrzesień - poinformowałam swojego szefa o ciąży - zdecydowanie nie był tym zachwycony.
  • Październik - otrzymałam w pracy od mojego szefa propozycję, może trochę niemoralną, ale z pewnością nie do odrzucenia: od 1 listopada przechodzę na L4, jednak wciąż chodzę do pracy (za free of course), dopóki oczywiście zdrowie mi na to pozwoli. Chyba nie muszę mówić, jak brzmiała moja odpowiedź? W każdym bądź razie postawiłam na swoim i najprawdopodobniej zamknęłam sobie tym drogę do powrotu do pracy. Zwolnić mnie nie może, ale po macierzyńskim z pewnością otrzymam wypowiedzenie z odpowiednim uzasadnieniem. Ciekawe, czy wspomni w nim o tym, że nie zgodziłam się na warunki, jakie mi zaproponował? I tak oto zaczęła się moja laba i spędzanie czasu z Pierworodnym. A no i przy okazji, Zaślubiony skończył kolejny rok swojej egzystencji.
  • Listopad - Pierworodny skończył 2 lata. Matko kochana, jak ten czas szybko leci. A pamiętam, kiedy wróciłam z Nim do domu ze szpitala. Taka kruszynka. I tylko mówiliśmy z Zaślubionym, że ani się obejrzymy, a zacznie siedzieć, raczkować, chodzić, mówić. Raczkować - nie raczkował. Mówić - buzia Mu się nie zamyka! Czasami nawet nachodzi mnie taka myśl: "dziecko, zamknij się choć na chwilę", ale zaraz potem karcę się w myślach: "jak możesz tak nawet myśleć? A gdyby przestał mówić? A gdyby Go zabrakło?" Życia sobie bez Niego nie wyobrażam, więc niech gada sobie do woli.
  • Grudzień - Sfinalizowaliśmy z Zaślubionym największą naszą dotychczasową inwestycję (poza Pierworodnym oczywiście) i kupiliśmy działkę. Za 2, może 3 lata planujemy wejść z budową. A póki co mamy czas na oswojenie się z nową sytuacją, jaka "pojawi" się w Nowym Roku, dopracowanie projektu naszego wymarzonego domu i na to wszystko, co przyniesie nam los.
   (..) Musiałam przerwać wieczorne pisanie, bo Pierworodny obudził się z płaczem. Złapał jakiegoś wirusa, jakaś bakteria Go zaatakowała i mi biedny gorączkuje, a do tego narzeka, że boli Go gardełko. Chyba wizyta u lekarza nas nie ominie.

   O postanowieniach na Nowy Rok napiszę jutro. A co, niech mnie ktoś mobilizuje i rozliczy z tych moich zamiarów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz