sobota, 25 stycznia 2014

..::5: Przymiarka::..

   Jak dobrze, że ten tydzień dobiega końca. Nie mam siły zupełnie na nic. Nie wiem, czy to winna ciąży i mojego ociężałego stanu, czy po prostu totalnego tumiwisizmu. Za nic nie potrafię się zabrać, bo najzwyczajniej w świecie mi się nie chce. A przecież sobie obiecałam.. Obiecanki-macanki, a tymczasem obijam się całymi dniami z Pierworodnym. I dzisiaj postanowiliśmy wybrać imię dla Nowego Członka Rodziny.
MaMałżonka: Kochanie, a jak byś chciał, żeby braciszek miał na imię?
Pierworodny: Braciszek.
M: No tak, ale musimy Mu wybrać jakieś imię.
P: Braciszek.
M: Może Szymuś?
P: Braciszek!
M: Może Bartuś albo Maciuś?
P: Głupie to.
M: Kotku, jakieś imię musimy wybrać.
P: Braciszek.
M: A jak będziesz w takim razie na Niego wołał?
P: Braciszek.
   No to sobie pogadaliśmy :)
   Przytaszczyłam też do  domu ubranka Pierworodnego, z których już dawno temu wyrósł. Trzeba sprawdzić, w jakim one są w ogóle stanie. I co? I trzeba coś kupić, żeby nie iść do szpitala z brudnymi ubrankami. Bo może i Pierworodny nie brudził się jedzeniem, ale kupy sadził masakryczne.
   Przebieram tak te ubranka, przebieram, Pierworodny bawi się klockami i gada do siebie. Cóż, nie ma ani jednej rzeczy "czystej" wśród ubranek. Trzeba będzie coś kupić. "Wszystko obsrane" - mówię do siebie w myślach. A może jednak powiedziałam to zbyt głośno? Bo kilka minut później przyszedł Zaślubiony i pyta (Pierworodny biega już wokół ubranek):
Zaślubiony: Synku, czyżbyś wybierał ubranka dla braciszka? (i podnosi z podłogi bodziaka)
P: Zostaw to! Bo to obslane!
Z: Jakie?
P: Obslane!
Z: Co?
P: (wyrywając i rzucając bodziaka na ziemię) Obslane i już!
M: Ja Go tego nie nauczyłam! :)
   No i tak oto Syn nauczył się nowego słowa, Tatuś lekko zdębiał, a ja wydałam już jakieś 300zł na ubranka dla Braciszka.

1 komentarz: